Sylwetki - Barbara Brodowska-Właźlińska

2016-12-19 Sylwetki - Barbara Brodowska-Właźlińska

W przypadku dzisiejszej „Sylwetki” określenie „swarzędzan” jest jak najbardziej na miejscu. Sylwetką tą jest pani Barbara Brodowska-Właźlińska, przedstawicielka kolejnego pokolenia dwóch znanych, zasłużonych dla miasta rodów swarzędzkich: Brodowskich i Schleichertów.

Warto choć skrótowo przedstawić naszym Czytelnikom obie te rodziny. Skrótowo, bo ich dzieje mogłyby stanowić gotowy scenariusz filmu, co najważniejsze, opartego na faktach, a nie na wymysłach scenarzysty. Dziadek pani Barbary, Maksymilian Brodowski pochodził z nieodległego Jankowa, był z zawodu piekarzem (wyroby piekarni w Rynku 10 były sprzedawane nie tylko w Swarzędzu, ale i w Poznaniu, musiały być zatem bardzo dobre!). Z zamiłowania pan Maksymilian Brodowski był społecznikiem, to jemu właśnie Swarzędz zawdzięcza powstanie Straży Pożarnej, był też znanym działaczem samorządowym.

W dniu 8 grudnia 1939 roku, po konfiskacie całego majątku, państwo Brodowscy zostali wysiedleni przez Niemców do Sokołowa Podlaskiego w Generalnej Guberni. Była to pierwsza swarzędzka wywózka do GG, w jej ramach wysiedlono m.in. rzeźnika Zaporowskiego, piekarza Kurczewskiego i wielu innych. Ich firmy przejęli niemieccy przybysze. Droga do GG prowadziła przez obozy przejściowe w Kobylnicy i Pobiedziskach. Na szczęście państwo Brodowscy mieli na terenie GG rodzinę i wuj Edmund Schleichert zabrał ich do siebie do Stąporkowa, gdzie prowadził sporą firmę.

Również dziadkowie ze strony matki pani Barbary byli ludźmi bardzo znanymi i szanowanymi przez swarzędzan. Dziadek Maksymilian Schleichert był destylatorem win. Produkcja jego firmy cieszyła się dużym uznaniem, również za granicami kraju. Pan Schleichert był znanym społecznikiem, wraz z księdzem Piotrem Wawrzyniakiem założył bank spółdzielczy w Swarzędzu (jego pierwszym pracownikiem była Maria Schleichert, mama pani Barbary). Wybudował też pierwszą w mieście stację benzynową, przy dzisiejszym Placu Niezłomnych. Był też w roku 1907, wraz z bratem Edwardem, który powrócił z Ameryki, współzałożycielem chóru kościelnego im. św. Cecylii.

W domu państwa Schleichertów (Rynek 10), mieściła się prowadzona przez babcię pani Barbary, doskonała restauracja (specjalność zakładu: golonka z kapustą). Na zapleczu kamienicy mieściła się sala ze sceną, odbywały się tam koncerty, występy artystyczne, zebrania rozmaitych towarzystw, imprezy patriotyczne i wiele innych. Przechowywano tam sztandary swarzędzkich organizacji i stowarzyszeń.

Maksymilian Schleichert i Maksymilian Brodowski zmarli na wysiedleniu w GG, po wojnie ich prochy sprowadzono do Swarzędza. Ojciec pani Barbary, pan Kazimierz Brodowski był kupcem, specjalizował się w handlu artykułami żelaznymi, materiałami budowlanymi i opałem. Po wojnie pan Kazimierz wznowił działalność, lecz w nowych realiach ustrojowych była ona bardzo trudna i systematycznie ograniczana.

Wracajmy jednak do pani Barbary. Nasza bohaterka urodziła się równo osiemdziesiąt lat temu, w grudniu 1936 roku. Jako dziecko cudem przeżyła nalot bombowy w Warszawie oraz straszny wybuch i pożar czterdziestu niemieckich wagonów z amunicją w Stąporkowie. Po powrocie z wojennej tułaczki wreszcie mogła pójść do szkoły, gdzie zaliczono jej kilka początkowych klas. Zawdzięczała to swej cioci, pani Wandzie Schleichert (44 lata w zawodzie nauczycielskim!), która uczyła małą Basię podczas wysiedlenia.

W roku 1949, po ukończeniu podstawówki rozpoczęła naukę w poznańskim liceum im. Klaudyny Potockiej (wówczas przy ul. Przemysłowej, obecnie przy ul. Matejki). Po maturze, zdanej w roku 1953, pani Barbara Brodowska próbowała dostać się na wymarzone studia farmaceutyczne. Niestety, nie przyjęto jej z powodu „niewłaściwego pochodzenia”. W tej sytuacji nie pozostawało nic innego jak rozpoczęcie pracy zawodowej. Oczywiście w aptece! Marzenia o studiach chemicznych w końcu ziściły się i pani Barbara ukończyła w roku 1959 ówczesną Wyższą Szkołę Rolniczą w Poznaniu na kierunku chemicznej technologii drewna.
W roku 1960 rozpoczęła pracę w Swarzędzkich Fabrykach Mebli, w trakcie tej pracy ukończyła studium doktoranckie, napisała i obroniła w roku 1973 pracę doktorską. Jej tematem były zmiany jakości powłok poliestrowych na płytowych elementach meblowych. Zaproponowane w tej pracy rozwiązania przyczyniły się do poprawy jakości produkcji SFM, co miało niebagatelne znaczenie zwłaszcza dla konkurencyjności na rynkach poza krajem. Tu trzeba jeszcze dodać, że pani Barbara była pierwszym doktorem nauk technicznych (i doktorem w ogóle) w SFM!

Od 1973 roku pani Barbara kierowała kilkunastoosobowym Zakładem Technologii w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Meblarstwa w Poznaniu. W 1982 roku, ze względów zdrowotnych i konieczności opieki nad schorowanymi rodzicami, pani Barbara przeszła na wcześniejszą emeryturę. Nie utraciła jednak kontaktu z zawodem, przez kilka lat wykładała technologię meblarską w szkole zawodowej w Swarzędzu, prowadziła też zakład atestujący meble „Atest” w Swarzędzu.

Po zmianach 1989 roku, jako rodowita swarzędzanka, zdecydowała się na podjęcie pracy w samorządzie terytorialnym. Był to trudny okres, wszystko było wtedy pierwsze, a zwłaszcza procedury i normy prawne. Pani Barbara Brodowska-Właźlińska była w tym czasie przewodniczącą Rady Miasta i Gminy (1994-1998, II kadencja samorządu), później była (1998-2002) członkiem Zarządu MiG Swarzędz.

Po zakończeniu pracy w samorządzie, pani Barbara poświęciła się rodzinie. Kilka zatem słów o najbliższych pani Przewodniczącej. Mąż, pan Bogdan Właźliński ukończył Wydział Leśny na Uniwersytecie w Poznaniu, początkowo pracował w HCP, potem w Swarzędzkich Fabrykach Mebli, gdzie państwo Brodowscy się poznali. Ojciec pana Bogdana był m.in. powstańcem wielkopolskim i działaczem straży pożarnej. Państwo Właźlińscy mają jedną córkę, panią Małgorzatę i dwie wnuczki: Ewę (licealistka) i Julitę (uczennica szkoły podstawowej). Piszę „mają”, chociaż pan Bogdan niestety już nie żyje. Brat pani Barbary, nieżyjący już inż. rolnik Zygmunt Brodowski, był wieloletnim dyrektorem PGR w Kusowie (Bydgoskie).

Zapytana o hobby, pani Barbara wymieniła współpracę z ludźmi, poezję, muzykę, zwłaszcza operową i literaturę obyczajową. Stara się też pomagać innym, np. w założonym przez siebie Kole „Caritasu”.

Pani Barbara jest właśnie w trakcie pisania historii swojej rodziny; pisze ją głównie z myślą o wnuczkach, ale może byłoby warto pokazać ją szerszemu gronu czytelników? Ograniczone ramy tego artykułu nie pozwalają mi na przekazanie wielu jeszcze innych informacji o obu rodach, a są one warte upowszechnienia! Gorąco namawiam naszych Czytelników do pójścia w ślady pani Barbary i spisywania dziejów swych rodzin! Pamięć ludzka jest ulotna, a często bywa, że ludzie nie wiedzą nic o swoich dziadkach czy pradziadkach.

P.S. Dziękuję pani Barbarze Brodowskiej-Właźlińskiej za gościnność, poświęcony mi czas i przekazane bogate informacje, z których niestety tylko część mogłem wykorzystać.

Piotr Osiewicz

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies). Korzystając z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki będą one zapisane w pamięci urządzenia. RozumiemDowiedz się więcej