Sylwetki Swarzędzan - Jan Małecki

2016-11-21 Sylwetki Swarzędzan - Jan Małecki

Gmina Swarzędz ma powierzchnię ok. 101,9 km², z tego na miasto przypada ok. 8,2 km², a cała duża reszta - ok. 93,8 km² - to tereny wiejskie. Mamy w gminie 6815 ha użytków rolnych, w większości gruntów ornych. Sektor rolny był w Sylwetkach bardzo rzadko reprezentowany, pora więc na nadrobienie zaległości, bo nie samym „drewnem Swarzędz stoi”!

Naszą kolejną Sylwetką jest pan Jan Małecki, związany od 1962 roku z Uzarzewem. Pan Małecki jest od pokoleń Wielkopolaninem, urodził się w roku 1937 w rodzinie rolniczej w powiecie obornickim. W roku 1943 rodzina państwa Małeckich została wywieziona przez Niemców do obozu przejściowego w Łodzi, a następnie do Rzeszy na roboty "u bambra". Przeżycia tego okresu wryły się głęboko w pamięć małego chłopca i są żywe do dziś.

Po powrocie z wojennej tułaczki przyszedł czas na naukę, najpierw w szkole podstawowej w Stobnicy i Obrzycku, potem w Technikum Hodowlanym w Szamotułach. Niespokojny, buntowniczy charakter przewodniczącego ZMP (taką funkcję pan Jan pełnił w Technikum) spowodował, że został przeniesiony do podobnej szkoły, ale w Środzie Wielkopolskiej, którą ukończył maturą w roku 1957. W czasie nauki odbywał praktyki zawodowe w POM w Środzie.

Po maturze otrzymał propozycję wyjazdu na studia rolnicze do Moskwy, ale zrezygnował z nich z powodów rodzinnych. Był świadkiem i uczestnikiem zakładania spółdzielni produkcyjnych w okolicach Środy, m.in. w Śnieciskach, pamięta „walkę z kułactwem” i przymusowe rekwizycje zboża, zwierząt hodowlanych. Z tego okresu dobrze pamięta wizytę Chruszczowa w podśredzkich Pławcach, gdy jakiś nadgorliwiec zapytał: „Kiedy siać kukurydzę?”. Błyskawiczna odpowiedź: „Każdy rolnik wie, kiedy”. Tu informacja dla młodych Czytelników - dzisiejszy Putin przy tamtym Chruszczowie to tzw. małe miki! Był to człowiek, który realnie trząsł połową świata... Jeszcze jeden epizod z tamtych lat wgryzł się w pamięć pana Jana - dzień 28 czerwca 1956 roku, gdy brał udział w demonstracji dziesiątek tysięcy ludzi na placu Mickiewicza. Część demonstrujących, wśród nich kolega pana Jana, poszła odbijać więzienie przy ul. Młyńskiej. Wtedy to pan Jan widział swego kolegę po raz ostatni, chłopak zginął w trakcie strzelaniny między protestującymi a siłami bezpieczeństwa.

Po ukończeniu szkoły pan Małecki podjął pracę w PGR Ninino koło Ryczywołu. Stamtąd wyjechał na trzy długie lata na Hel, by odbyć zasadniczą służbę wojskową w Marynarce Wojennej. Po powrocie z wojska zdał egzamin zawodowy kończący staż i, w 1960 roku, został skierowany do pracy w PGR Żydowo k/Rokietnicy. Był tam zastępcą kierownika przedsiębiorstwa.
Po dwóch latach, w lipcu 1962 roku, pan Małecki „wylądował” w Uzarzewie na stanowisku kierownika gospodarstwa. Uzarzewski PGR liczył, w szczytowym okresie, 1800 ha gruntów, w tym ok. 80 ha uprawa ziemniaków. Wspominam o „pyrach” celowo, gdyż niedostateczna mechanizacja powodowała duże trudności w zbiorach i szefostwo PGR musiało korzystać z pomocy zewnętrznej, m.in. poznańskich szkół. Autor artykułu, jako uczeń Technikum Kolejowego, też tam był, za darmo pyry wybierał i jak pamięta, nikomu korona z głowy nie spadła! Można było się za to przekonać, jak ciężka była praca rolnika... Mimo niedostatecznej w tamtych latach mechanizacji „nie było tak, żeby ziemia nie była uprawiana”.

Uzarzewo specjalizowało się w produkcji rolnej i zwierzęcej. Firma przechodziła różne fazy organizacyjne, m.in. przez pewien okres była Zakładem Kombinatu w Owińskach. Gdy w latach siedemdziesiątych ub. wieku wśród wielkopolskich myśliwych powstał pomysł utworzenia Muzeum Łowiectwa Wielkopolskiego, wybór lokalizacji padł na Uzarzewo. Tu trzeba „jasno powiedzieć, czy to się komuś podoba, czy nie, że inicjatorem powstania Muzeum był ówczesny I Sekretarz KW PZPR w Poznaniu Jerzy Zasada”. To jego uporowi zawdzięczamy, że mamy dziś w Uzarzewie znakomite Muzeum Przyrodniczo-Łowieckie, Oddział Muzeum Narodowego Rolnictwa w Szreniawie. Aby jednak móc utworzyć muzeum, trzeba było wykwaterować kilkanaście rodzin z pałacu, zamienionego na budynek mieszkalny. Wybudowano więc dwa kolejne bloki dla pracowników PGR (36 mieszkań) i zwolniono pałac pod przyszłą placówkę muzealną. Pan Jan Małecki przyjął to z ulgą, bo utrzymanie pałacu kosztowało firmę ponad jeden milion złotych rocznie!
Początek lat dziewięćdziesiątych to kres państwowych gospodarstw rolnych. Reformy Balcerowicza zlikwidowały tę formę gospodarki wiejskiej. Zlikwidowano wszystkie PGR-y, i te rentowne i te przynoszące straty. Jest pewna analogia z tworzeniem na siłę spółdzielni produkcyjnych i PGR-ów w poprzedniej epoce. W obu przypadkach mamy prymat ideologii nad ekonomiką, a to nigdy nie kończy się dobrze. Po rozparcelowaniu gospodarstwa uzarzewskiego pozostało 800 ha gruntów, które wydzierżawiła od ANR spółka pracownicza. Jej prezesem został pan Jan Małecki. Obecna umowa kończy się w roku 2020, co będzie dalej, nie wiadomo, gdyż zbyt często zmienia się prawo, zgodnie z obstalunkiem aktualnie sprawujących władzę. A ziemia tego nie lubi… Obecnie firma zatrudnia ok. 30 osób, specjalizuje się w hodowli bydła mlecznego (ok. 500 sztuk, z tego ponad 200 krów dojnych) oraz w produkcji roślinnej.

Pan Jan Małecki mieszka na skraju Swarzędza, w Jasinie, gdzie w swoim czasie wybudował dom. Stan rodzinny to żona i trzech synów, oczywiście rolników (to już co najmniej czwarte pokolenie w tej rodzinie). Dwóch synów pracuje z panem Janem w Uzarzewie, trzeci w gospodarstwie rolnym pana Andrzeja Bystrego.
Na hobby pan Jan nie ma zbyt wiele czasu („w rolnictwie jest zawsze robota, od rana do wieczora”), ale w nielicznych wolnych chwilach interesuje się sportem, głównie piłką nożną. Odpuścił już sobie politykę, bo jak twierdzi, większość naszych elit nie ma po prostu klasy.

Jak łatwo obliczyć, pan Jan Małecki dobija do osiemdziesiątki, nie myśli jednak o tzw. stanie spoczynku. Moim zdaniem, pan Małecki ma w sobie coś z Bogumiła Niechcica; już pięćdziesiąt cztery lata swego życia związał z Uzarzewem; mimo wielokrotnych propozycji awansów pozostał wierny tej ziemi i nie zamierza się stąd ruszać. Na zakończenie naszej rozmowy pan Jan powiedział: „Panie, ja jestem największym wariatem w tym województwie, żaden z kolegów w moim wieku już nie pracuje, ale ja tu zostaję".

Piotr Osiewicz

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies). Korzystając z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki będą one zapisane w pamięci urządzenia. RozumiemDowiedz się więcej