Do Spółdzielni Mieszkaniowej oraz Straży Miejskiej w Swarzędzu wpłynęły zgłoszenia informujące o podejrzeniach trucia zwierząt na jednym z naszych osiedli. Panika w internecie rozszerzyła się tak bardzo, że pojawiały się informacje o trucicielu działającym na większym obszarze: os. Dąbrowszczaków, os. Czwartaków i os. Kościuszkowców, a nawet na osiedlach południowych. Czy rzeczywiście ktoś złośliwy może chcieć zaszkodzić naszym pupilom? Jaka jest skala tego problemu?
WERYFIKACJA INFORMACJI
Po otrzymaniu pisma informującego o zatruciach psów, Straż Miejska skontaktowała się z gabinetami weterynaryjnymi działającymi na terenie Swarzędza. Zdaniem lokalnych lekarzy weterynarii, liczba zatruć wśród zwierząt w ostatnim czasie nie odbiega od normy (nie przekracza liczby zatruć w poprzednich latach). To najbardziej wiarygodne źródło nie wskazuje więc, aby był jakiś problem – weterynarze nie potwierdzają zatruć na masową skalę.
Na dobrą sprawę, zatrucie pokarmowe u psa czy kota może pojawić się po zjedzeniu na dworze jakiegokolwiek nieświeżego pokarmu. Nie można jednak całkowicie wykluczyć, że coś może być „na rzeczy”. Pocztą pantoflową tu i ówdzie na osiedlach można usłyszeć o zatruciach psów. Nie ma natomiast informacji, co jest ewentualną przyczyną zatruć i czy przypadki te zostały zgłoszone na policję (nie udało nam się potwierdzić, aby były oficjalne zgłoszenia). Natomiast interwencje w sprawie zatruć zgłaszane były do Spółdzielni przez osoby trzecie, nie przez bezpośrednich poszkodowanych właścicieli zwierząt.
PODEJRZENIE O TRUTKI
Osoby zgłaszające interwencje w Spółdzielni sugerowały, że być może przyczyną zatruć psów są trutki na szczury i myszy. Te jednak wykładane są regularnie od początku istnienia osiedli, zresztą zgodnie z obowiązującymi przepisami, a zgłoszenia zaczęły wpływać w listopadzie br. Mimo tego, zwróciliśmy się z pytaniami o trutki do firmy przeprowadzającej deratyzacje na osiedlach północnych, z którą Spółdzielnia ma podpisaną umowę. Osoba odpowiedzialna za deratyzacje potwierdziła, że odbywają się one zawsze w piwnicach budynków w okresie wiosennym (na przełomie kwietnia i maja), a często również w okresie jesiennym. Są one konieczne ze względu na intensywne rozmnażanie się szczurów (a te, jak wiadomo, mogą roznosić niebezpieczne choroby). Ostatnimi czasy ilość gryzoni zwiększyła się ze względu na problemy wynikające z gromadzącymi się na naszych osiedlach gabarytami. Spółdzielnia otrzymała od mieszkańców zgłoszenia dotyczące szczurów, a nawet zgłoszenie o ataku przez szczura na klatce schodowej.
WSZYSTKO O TRUTKACH
Jak już wspomnieliśmy, deratyzacje w Spółdzielni przeprowadza się tylko w piwnicach, a nie na trawnikach. Obecnie stosowane są też „bezpieczniejsze” trutki w formie saszetek (kiedyś stosowany był granulat, jednakże zrezygnowano z niego, gdyż zbytnio się rozprzestrzeniał). Trudno stwierdzić, czy trutki są przez kogoś podbierane z piwnic. Jeśli trucizna znika, domniemywać należy, że została spożyta przez gryzonia. Każdy może też nabyć tego rodzaju trutkę w sklepie.
Teoretycznie, pies czy kot mógłby zjeść trutkę wchodząc do piwnicy za właścicielem, lecz jest to mało prawdopodobne. Dla gatunków takich, jak pies czy kot, kierujących się głównie zmysłem węchu, a także smaku, trutka nie jest apetyczna. Trutka sama w sobie nie ma atrakcyjnego zapachu i jest po prostu gorzka w smaku, więc nie zachęca do zjedzenia. Może być interesująca jedynie dla szczurów czy myszy, które nie wyczuwają goryczy. Pies czy kot mógłby skusić się na zjedzenie trutki, ale tylko wtedy, gdy byłaby umieszczona w czymś dla niego smacznym (np. w kawałku mięsa).
Warto też wiedzieć, że jedna saszetka wystarczy, aby otruć szczura. Nie ma możliwości, aby taka ilość substancji trującej przyczyniła się do zabicia psa. Pies musiałby zjeść sporą ilość saszetek, aby zaszkodziły jego życiu lub zdrowiu.
W RAZIE ZATRUCIA
Co jednak jeśli, mimo niepotwierdzonych oficjalnie informacji, założymy że na osiedlach grasuje truciciel, rozsypujący żywność z umieszczoną trutką na szczury? Jeżeli zauważymy dziwne zachowania u swojego pupila – należy jak najszybciej zgłosić się z nim do lekarza weterynarii. Jeśli zatrucie rzeczywiście jest spowodowane przez dużą ilość trutki na szczury – zwierzę padnie po dwóch, trzech dniach, o ile nie uzyska pomocy. Dobrą wiadomością w tej sprawie jest to, że mamy czas, aby mu pomóc, a im szybciej zadziałamy, tym większe mamy szanse na to, że wyleczymy zwierzę.
Pamiętajmy również, że znacznie bardziej niebezpieczny i bardziej dostępny dla zwierząt jest glikol. Nawet niewielka ilość, np. zlizana z chodnika przez zwierzę, może doprowadzić do jego śmierci (glikol bardzo szybko uszkadza nerki zwierzęcia). Słodki smak tej substancji lubiany jest zwłaszcza przez koty. Glikol zawarty jest m.in. w zimowych płynach do chłodnic i zimowych płynach do mycia szyb samochodowych, a także innych stosowanych zimą, „niezamarzających” cieczach.
SZUKANIE DOWODÓW
W przypadku zatrucia zwierzęcia, najlepiej przeprowadzić u weterynarza badanie krwi. Na jego podstawie można sprawdzić, co dokładnie spowodowało zatrucie. Jeśli wyniki badań wskazałyby na trutkę na szczury, mogłyby stanowić dowód na to, że ktoś najprawdopodobniej działa umyślnie.
Ze względu na to, że trucie zwierząt jest przestępstwem, taką sprawę należy zgłosić na policję wraz z posiadanymi dowodami (nie jest to zadanie dla Straży Miejskiej). Póki co, brakuje konkretnych informacji i dowodów, czy też podejrzanej osoby.
OSTRZEGAMY
Nie należy wpadać w panikę. Niemniej jednak, apelujemy o wzmożoną czujność i pilnowanie pupili podczas spacerów. Straż Miejska przypomina, że bezpieczniej jest nie spuszczać psów ze smyczy. Zwierzęcia biegającego „luzem” nie da się bowiem należycie upilnować (także jeśli chodzi o sprzątnięcie nieczystości). Nie tylko stanowi ono potencjalne zagrożenie dla innych, ale zagrożenia mogą czyhać również na puszczone samopas zwierzę – np. może zjeść coś, co negatywnie odbije się na jego zdrowiu.
JBK, JC