Wanda i Czesław Kabacińscy
Dzisiejsza sylwetka miała dotyczyć znanego pedagoga w Swarzędzu, Czesława Kabacińskiego, ale nie da się o nim pisać bez wspomnień o jego żonie Wandzie. Będzie zatem o obojgu.
Pan Czesław urodził się w 1935 roku w miejscowości Sielec k. Żnina. Pochodzi z rodziny wielodzietnej; ojciec pracował w rolnictwie w majątku Józefa Unruga, dowódcy Floty II RP i Obrony Wybrzeża w 1939 roku; matka wychowywała ośmioro dzieci. Z tej ósemki dzisiaj żyje tylko pan Czesław.
Pani Wanda urodziła się 4 lata później w Pomarzanach w powiecie gnieźnieńskim w rodzinie rzemieślniczej. Matka nie pracowała, wychowując troje dzieci.
Można powiedzieć, że państwo Kabacińscy pochodzą z tego samego regionu, odległość miejsc urodzeń to około 40 km. W czasie pobierania edukacji nigdy się nie spotkali, ale uczęszczali do tych samych szkół. Czesław Kabaciński chodził do LO w Wągrowcu, ale maturę pedagogiczną zdawał w Wejherowie. Pani Wanda maturę pedagogiczną zdała 4 lata po nim w tym samym LO w Wągrowcu.
Po wojnie uczono się w trybie przyspieszonym i otrzymywano nakazy pracy. W przypadku obojga nakaz pracy wyznaczono w powiecie poznańskim, gdzie bohaterowie sylwetki musieli się zgłosić. Pan Czesław otrzymał nakaz pracy w Swarzędzu w 1951 roku, a Pani Wanda w 1954 r. I tu dziwna historia, od 16 sierpnia 1954 r. do 31 października 1954 r. pani Wanda zajęła miejsce pana Czesława, który w tym czasie odbywał szkolenie wojskowe. Kiedy wrócił, ona została przeniesiona na prawie dwa lata do Owińsk do Szkoły Podstawowej nr 2. Wróciła w 1955 roku i wtedy Państwo Kabacińscy się poznali - oboje byli szeregowymi nauczycielami. Mieszkali na terenie Swarzędza, wynajmując pokoje (oczywiście nie razem) w różnych miejscach. Młodzi ludzie często spotykali się w szkole (kiedyś etat obowiązkowych zajęć dydaktycznych dla nauczycieli wynosił 36 godzin tygodniowo) i tak narodziło się uczucie.
Pobrali się w 1959 roku, a w 1960 roku urodziły im się bliźnięta Krzysztof i Jacek, których wychowywała pani Wanda na urlopie wychowawczym. Czesław Kabaciński od 1960 roku aż do emerytury pełnił funkcje kierownicze; zaczynał od gminnego dyrektora szkół, po dyrektora - wszystkie funkcje w tej samej placówce Szkoły Podstawowej nr 2 w Swarzędzu. Po urlopie wychowawczym, żona pracowała razem z nim w tej samej szkole. Państwo Kabacińscy w trakcie pracy uzupełniali swoje wykształcenie i kwalifikacje. Oboje mają wykształcenie wyższe. Tak mijały lata w codziennym trudzie pracy zawodowej.
Państwo Kabacińscy zamieszkali w Domu Nauczyciela na Pl. Niezłomnych w Swarzędzu. Dzięki dyrektorowi Kabacińskiemu Szkoła Podstawowa nr 2 była pierwszą placówką, która rozwinęła szkolnictwo specjalne -początkowo dzieci z orzeczeniami o niepełnosprawności intelektualnej uczyły się w klasach specjalnych od III klasy, później już od I. Wymagało to specjalistycznej wiedzy i umiejętności, które nasi bohaterowie sami musieli zdobyć.
Ścisła współpraca ze środowiskiem zaowocowała też koniecznością przygotowania młodzieży do zawodu, powstały klasy uzawodowione, z praktyką w Fabrykach Mebli, gdzie absolwenci później byli zatrudniani. Dyrektor Kabaciński pracował całymi dniami, podczas gdy żona musiała część swojego czasu poświęcić wychowywaniu dzieci. Było to trudne zadanie, bo „bliźniacy dawali w kość”. Kiedy zapytałam Panią Wandę, co było najtrudniejsze w pracy z mężem, odpowiedziała że „bycie dyrektorową” oraz prasowanie koszul mężowi (koniecznie musiały być białe i to często dwie dziennie).
Państwo Kabacińscy współpracowali ściśle z Fabryką Mebli. Przez 20 lat organizowali dla dzieci pracowników fabryki oraz swoich uczniów kolonie nad morzem, poświęcając dużą część letnich wakacji na dodatkową pracę. Przepracowali w szkole 40 lat, otrzymując wiele odznaczeń i wyróżnień. Wymienię Krzyż Kawalerski Odrodzenia Polski, nagrody MEN, Kuratora, inspektora oraz ZNP, a także wiele innych.
Po przejściu na emeryturę w 1991 roku pracowali jeszcze 5 lat w niepełnym wymiarze godzin. W ten sposób służyli swoją wiedzą młodszym nauczycielom.
Prywatnie małżonkowie zgodnie mówią, że praca w szkole była ich powołaniem i radością. Życie rodzinne było zawsze zgodne i odpowiedzialne. Po wykształceniu i usamodzielnieniu się dzieci, mogli sobie pozwolić na podróże. Zwiedzili całą Europę i nie tylko, spełniali swoje marzenia. Dzisiaj mogą mówić o spełnieniu w życiu; jeden syn jest profesorem archeologii, a drugi weterynarzem; mają wnuki, a nawet i prawnuki. Teraz najważniejsze jest dla nich zdrowie.
Na koniec moje osobiste refleksje o naszych bohaterach. Pamiętam ich ze szkoły, bowiem byłam uczennicą SP nr 2, potem z prywatnych kontaktów z moimi rodzicami, aż w końcu z pracy zawodowej. Pracowałam w podległej placówce dyr. Kabacińskiego, a później spotykaliśmy się na służbowych naradach, kiedy byłam dyrektorem szkoły.
Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że dyrektor Kabaciński był dobrym przełożonym i jest dobrym człowiekiem. Myślę, że nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. Za drobną wadę uważam jego przydługie wywody i rady pedagogiczne. Na koniec - nie ma chyba w Swarzędzu rodziny, która nie zetknęła się z naszymi bohaterami podczas edukacji swoich dzieci, wnuków, prawnuków. No cóż… taki zawód, ale i wdzięczność nas wszystkich.
Maria Kantorska