W gronie kilkudziesięciu "Sylwetek swarzędzan" przedstawianych od kilku lat na łamach "Informatora Spółdzielczego" było kilka przypadków sylwetek zbiorowych. Tak będzie i tym razem, bo nie da się ich żadną miarą rozdzielić. To jedna z najstarszych swarzędzkich firm, działających nieprzerwanie od 1945 roku i przez cały czas znajdujących się w rękach jednej rodziny.
Większość naszych Czytelników z pewnością zna zakład ogrodniczy pana Krzysztofa Zawady przy ul. Wielkiej Rybackiej. Ale po kolei, bo pan Krzysztof jest trzecim z kolei właścicielem firmy. Pierwszym był pan Józef Zawada, urodzony w 1919 roku. Pan Józef nie był swarzędzaninem z urodzenia, ale wojenne losy rzuciły go do naszego miasta, gdzie pracował w niemieckiej firmie ogrodniczej. Po wyzwoleniu pan Józef pozostał w Swarzędzu, zamieszkał w małym domku przy ul. Małej Rybackiej i uruchomił swoją firmę przy ul. Wielkiej Rybackiej.
Rok 1945 był dla pana Józefa wyjątkowy, bo to nie tylko uruchomienie własnego ogrodnictwa, ale i narodziny syna Henryka. Rodzina Zawadów mieszkała przy Małej Rybackiej do lat sześćdziesiątych, kiedy to przeniosła się do nowego domu na terenie zakładu ogrodniczego. Pan Józef, ogrodnik z zawodu i zamiłowania (bo nie można tego zawodu nie lubić, jeśli chce się coś osiągnąć) szybko zyskał uznanie i sympatię klientów. Trzeba tu jeszcze wspomnieć, że nie były to lata łatwe dla tzw. prywatnej inicjatywy, coś na ten temat mogą powiedzieć swarzędzcy stolarze, oczywiście ci z pokolenia 80+.
Początkowo w ofercie ogrodnictwa przeważały warzywa (z legendarną „sałatą od Zawady” na czele), kwiaty stanowiły mniejszą część produkcji, ale z czasem wyparły warzywa i stały się wizytówką firmy. Firma prowadziła również sprzedaż detaliczną kwiatów, mało było wtedy kwiaciarni, a zapotrzebowanie na wiązanki ślubne, okazjonalne czy pogrzebowe nie było mniejsze niż dziś.
Ciężka, kilkudziesięcioletnia praca zawodowa podkopała zdrowie pana Józefa i stery firmy coraz częściej przejmował syn, pan Henryk Zawada. Pan Henryk był absolwentem Technikum Ogrodniczego w Powierciu i również jak jego ojciec, ogrodnikiem z zamiłowania. W roku 1980 ciężko chory pan Józef przekazał oficjalnie zakład swemu synowi. Pod czujnym okiem dziadka i ojca dorastał kolejny Zawada, urodzony w roku 1970 pan Krzysztof. Po ukończeniu swarzędzkiej „Jedynki” wybór dalszej drogi mógł być tylko jeden - szkoła ogrodnicza. Pan Krzysztof uczęszczał do niej w Swarzędzu, ale przedmiotów zawodowych uczył się w szkole w Mosinie. Od ukończenia podstawówki pan Krzysztof łączył naukę zawodu z pracą w rodzinnej firmie, będąc coraz częściej „prawą ręką ojca”. Po ukończeniu szkoły w roku 1988 formalnie rozpoczął pracę w zakładzie a w roku 2005 przejął firmę i prowadzi ją do dziś.
Wspiera go w tej pracy żona, pani Edyta, z zawodu fryzjerka, ale z zamiłowania ogrodniczka. Tu warto jeszcze dodać, że pani Edyta jest wnuczką jednej z legendarnych postaci Swarzędza, pani Zofii Łażewskiej. Pani Zofia wie o Swarzędzu wszystko albo nawet jeszcze więcej! Kiedy kilka lat temu zbierałem materiały do artykułu o rodzinie Gryniów pani Zofia, mimo dziewięćdziesiątki na karku, sypała danymi jak z rękawa!
W 2015 roku zmarł pan Henryk Zawada. I tu jest problem, bo jedyna córka państwa Zawadów, pani Paulina, studiuje pedagogikę elementarną z terapią pedagogiczną, dziedzinę raczej odległą od ogrodnictwa... Firma rodziny Zawadów od dziesięcioleci upiększa nasze miasto, obsadzając kwiatami reprezentacyjne miejsca Swarzędza (np. Rynek, czy Rondo im. Leszka Grajka, że wymienię tylko dwa miejsca). Do 1998 roku firma dostarczała kwiaty dla upiększania terenów Międzynarodowych Targów Poznańskich, rośliny Zawadów rosły przed najlepszymi poznańskimi hotelami, instytucjami i zakładami pracy. Obecnie zakład skupia się na hodowli kwiatów balkonowych, na tarasy i kwietniki. Ogrodnictwo pana Krzysztofa nie jest zbyt duże, to zaledwie 2 tys. m², ale położenie w centrum miasta rekompensuje to z nawiązką. To położenie to zresztą powód do odwiedzin różnych developerów, którzy chcieliby teren odkupić i coś tu budować. Ale firma jest nieugięta, ponad siedemdziesiąt lat tradycji to coś, czego kupić nie można. Wypada tylko życzyć, by jeszcze przez wiele lat zakład pana Zawady upiększał nasze miasto, domy i ogrody swarzędzan. Pytany o hobby pan Krzysztof mówi, że mimo ciężkiej, całodobowej nieraz pracy, zawsze znajdzie czas na elektronikę i motoryzację.
Piotr Osiewicz