Są w życiu sytuacje, w których człowiek musi podejmować decyzje pomimo tego, że nie jest absolutnie pewny, czy ta decyzja będzie właściwa i nie przyniesie w przyszłości negatywnych skutków. Tegoroczne wybory na stanowisko Burmistrza będą dla nas taką próbą. Przed taką decyzją staną 21 października tysiące mieszkańców naszego miasta i gminy, którzy zdecydują się na udział w wyborach.
Kłopot w podjęciu decyzji wynika z tego, że żaden z kandydatów na Urząd Burmistrza Swarzędza nie odpowiada często naszym wymaganiom. Swarzędzem i Gminą (prawie 50 tys. mieszkańców) powinny zarządzać osoby wybitne, o wysokich kwalifikacjach zawodowych, nieposzlakowanej opinii, pozytywnie nastawieni do ludzi, gospodarze - a nie urzędnicy. Ludzie czynu, a nie ludzie kochający dużo mówić, obiecywać i udawać wybitnych samorządowców. Ludzie potrafiący dobrze się wypowiadać, umiejący się zachowywać i godnie reprezentować gminę. Swarzędz od wielu lat oczekuje na takiego człowieka. Są tacy ludzie, sami ich osobiście często znamy, ale z różnych względów nie chcą kandydować. Stąd też mamy takich kandydatów, jakich mamy. I trzeba z nich wybrać tego najlepszego.
Wśród tegorocznych kandydatów mamy urzędującego Burmistrza i byłe Panie Burmistrz, w tym jedną z doświadczeniem blisko trzech kadencji burmistrza i drugą z doświadczeniem trzech kadencji poselskich. Nareszcie debiutanta, mieszkającego od 3 i pół roku w Swarzędzu, nie mającego żadnych doświadczeń samorządowych.
Rozpocznijmy od naszego debiutanta. Nikt w Swarzędzu nie zna jego zawodowych osiągnięć i nie mógł ich zweryfikować. Mając dobre, ekonomiczne wykształcenie, kilka lat spędził w korporacjach bankowych (m.in. pracował z premierem Morawieckim w banku WBK), z których w pewnym momencie – jak mówi – zrezygnował, bo był zawodowo spełniony. Dzisiaj ma własną firmę doradczą, o której niewiele wiemy.
Miałem przyjemność rozmawiać z panem Witoldem Garstką przez dwie godziny. Nie nudziłem się. Rozmowa była ciekawa, konkretna, a co najważniejsze – dla mnie pouczająca. Odniosłem wrażenie, że mój rozmówca ma świadomość swoich samorządowych braków, a co za tym idzie mniejsze szanse wyborcze, choć w tej materii wszystko może się zdarzyć. Jest to człowiek, który w przyszłości, w ramach posiadanych kwalifikacji, wykształcenia i zdobytych doświadczeń, może zasilić kierownicze stanowiska w działalności gospodarczej, będącej w nomenklaturze rządzącego aktualnie w Polsce układu politycznego i na to chyba w przyszłości liczy.
Byłem bardzo zdziwiony, że swoją kandydaturę na stanowisko Burmistrza zgłosiła pani Anna Tomicka. Jej staż samorządowy, łącznie z działalnością w organizacjach młodzieżowych i wiejskim samorządzie spółdzielczym, liczy się na kilkadziesiąt lat. Najstarsza generacja mieszkańców Swarzędza, głównie wsi, na którą bardzo liczy w nadchodzących wyborach, pamięta ją od najmłodszych lat z pracy w GS Swarzędz.
Ambitna i elokwentna, robiła furorę kilka lat temu. Z upływem czasu stała się w większym stopniu politykiem aniżeli dobrym gospodarzem. Opowiadaniami i chwaleniem się, co zrobiła, próbowała omotać swoich wielbicieli, robiła to z wdziękiem, nadużywając form i treści. Nie mając czasu na pilnowanie pracy, bo za dużo czasu poświęcała samoprezentacji i utrwalaniu własnego image, nie dopilnowała wielu spraw, wymagających nadzoru. W związku z tym, pozostawiła po sobie wiele nieprzyjemnych i niezałatwionych spraw. Należy do nich np. sprawa BROSS-a, chaosu architektoniczno-przestrzennego, łącznie ze zdewastowaniem przestrzeni nieodpowiednią zabudową na Swarzędz-Południe, liczne sprawy sądowe, z których najbardziej długotrwałe były potyczki ze Spółdzielnią Mieszkaniową (niektóre trwały nawet 10 lat). Byłej burmistrz można też przypisać fatalną politykę kadrową. Wiele krzywdy w Swarzędzu swoimi decyzjami zrobił jej I zastępca, który do dnia dzisiejszego jest niemile wspominany. Błędne decyzje dotyczyły też przekazania gospodarki odpadami do GOAP-u, nie do końca przejrzystej sprawy monitoringu miasta, czy wycofania się z zagospodarowania pawilonu nr 13 na os. Kościuszkowców.
W świetle tych wszystkich faktów, przerwanie emerytury i rozpoczęcie ubiegania się o ponowną reelekcję, musi budzić zdumienie. Myślę, że brak samokrytycyzmu dla własnych działań jest powodem, że jej kampania wyborcza polega głownie na dyskredytacji urzędującego Burmistrza, któremu powinna podziękować, że po przegranych wyborach, wyciągnął pomocną dłoń i zatrudnił ją na stanowisku doradcy, aby mogła pracować do czasu osiągnięcia uprawnień emerytalnych.
Nietuzinkowe zachowanie pani Anny Tomickiej, polegające na dyskredytowaniu urzędującego Burmistrza, jest może dla dzisiejszych czasów typowe, ale dla mnie obrzydliwe. Dla członków Spółdzielni Mieszkaniowej w Swarzędzu nigdy nie była życzliwa. Wykazywałem w rozmowach z nią niezwykłą ostrożność, ponieważ wielokrotnie nie realizowała swoich deklaracji, a co gorsze – nie chcę używać zwrotu, że nagminnie kłamała – ale często mijała się z prawdą.
Jest mi niezmiernie przykro, dzisiaj, w przededniu wyborów samorządowych, dawać taką ocenę naszej współpracy. Jest to jednak sytuacja wyjątkowa, aby o tych sprawach poinformować szerszą opinię społeczną.
W ostatniej dłuższej rozmowie, którą szczerze z panią Anną Tomicką przeprowadziłem kilka miesięcy temu, zachęcałem ją do tego, żeby swoje doświadczenie samorządowe, wykorzystała spełniając się w różnych organizacjach pozarządowych, czy stowarzyszeniach, a nawet doradzałem wystartowanie w wyborach do samorządu powiatowego. Niestety, z życzliwych podpowiedzi pani Anna Tomicka nie skorzystała. Próbuje po raz kolejny wchodzić do rzeki, która przez ostatnie cztery lata bardzo się zmieniła i nie wiadomo czy się w niej będzie dobrze czuła.
Wyjątkowo kulturalną i sympatyczną osobą jest pani Bożena Szydłowska. Po wielu latach działalności jako samorządowiec i poseł, stała się politykiem z dużym doświadczeniem. Jako członek dużej partii, rządzącej w Polsce przez 8 lat, mając dobre relacje z instytucjami centralnymi, umiała uruchomić niektóre źródła pozyskiwania środków finansowych na inwestycje realizowane na terenie Gminy Swarzędz. Nie umiem jednoznacznie stwierdzić, czy ta pomoc dla miasta była największą wartością. Szczególnie „kolorowy wiadukt”, który przede wszystkim rozwiązał problemy wpływowego, prywatnego inwestora, działającego w strefie ekonomicznej, czy budowa skateparku zrealizowana częściowo ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki w ramach lobbingu prowadzonego przez dysponentów środków w kilku miastach Polski. Na pewno pani Bożena Szydłowska pomogła w rozwiązaniu przejęcia utrzymania drogi „starej piątki” przez władze Wielkopolski.
Olbrzymie doświadczenie i polityczne kontakty często nie idą w parze z umiejętnościami zarządzania gminą. Moim zdaniem, Burmistrz Swarzędza powinien być przede wszystkim apolityczny, nie związany z żadną partią i nie być podporządkowany tzw. centrali. Czy panią Bożenę Szydłowską stać na to, żeby indywidualnie, bez nacisków partyjnych rządzić gminą? Mam co do tego wątpliwości. W swej partii nie jest osobą pierwszoplanową, raczej posłem drugiego, a może trzeciego planu. Skromna, niewidoczna, rzadko na sejmowej mównicy. Jest osobą, która wiele zawdzięcza swojej partii i jest jej wierna, co przejawia się tym, że kiedy trzeba było głosować za kolejnymi nowelizacjami prawa spółdzielczego, dewastującego spółdzielnie mieszkaniowe w Polsce, w praktyce swoimi głosami to poparła. Robiła tak, bo taka była „ideologia” partyjna. Chyba też ta partia namówiła panią Bożenę Szydłowską do tego, żeby startować w tegorocznych wyborach samorządowych w Swarzędzu.
W ciągu roku burmistrzowania, przed wyborem na posła, nie ustrzegła się takim naciskom. Wtedy jej najbliższymi współpracownikami stali się ludzie z byłego biura organizacyjno-prawnego pani Kulczyk. Również inni ludzie i biznesmeni (deweloperzy), którzy się w Swarzędzu pojawili, mieli partyjne wsparcie PO.
A moim zdaniem, po zakończeniu przyszłorocznej kadencji Sejmu, pani Bożena Szydłowska mogła odejść w chwale i sławie. Również ze względu na wiek (którego nie powinno się przypominać zwłaszcza kobiecie), bo trzeba pamiętać, że Burmistrza będziemy wybierać w najbliższych wyborach na 5 lat. I nie będzie ten okres łatwy.
Pan Marian Szkudlarek swoje doświadczenie samorządowe zdobywał wieloletnią pracą w samorządzie zakładowym, spółdzielczym i terytorialnym. Jest osobą ambitną i komunikatywną, więc konsekwentnie osiągał kolejne szczeble, awansując na stanowisko Burmistrza Miasta. Chce powtórzyć kolejną kadencję i ma na to duże szanse. Bije bowiem konkurentów efektami i konkretnością działań, ogólną wiedzą o gminie i jej problemach. Było to widać podczas prezentacji programu Telewizji STK, gdzie sromotnie pobił swoich konkurentów.
Nie stronił od licznych kontaktów ze wszystkimi środowiskami Swarzędza, w tym również z naszym środowiskiem spółdzielczym. Na ogół wywiązywał się ze swoich zobowiązań. Nie znam żadnego konkretnego przykładu skonfliktowania środowiska swarzędzkiego z jego udziałem. Jego cechą, którą nie w pełni akceptuję, jest daleko posunięta ostrożność w podejmowaniu decyzji, łącznie z zaniechaniem czy przeciąganiem spraw w czasie.
Istotną sprawą jest to, że jest apolityczny, niezwiązany z żadnym układem partyjnym, a relacje ze wszystkimi ważnymi rangą w województwie wielkopolskim ma co najmniej poprawne. W przeszłości w Swarzędzu znane były konflikty między Burmistrzem a Przewodniczącym Rady, które przenosiły się na atmosferę w gminie. Dzisiaj ich nie ma. Nie jest człowiekiem mściwym, a w ocenach swoich konkurentów zachowuje dużo taktu i dyplomacji. W ciągu 4 lat urzędowania wykonał dużą pracę samokształceniową, doskonaląc rozwój osobisty i skuteczniej prezentując swoje poglądy oraz decyzje.
Mając do wykorzystania w budżecie duże pieniądze, zrealizował przez ostatnie cztery lata program rozwoju, który akceptowałem. Nie było w tym programie zbyt wielu rzeczy błyskotliwych, innowacyjnych, nowatorskich, ale jak pisałem, pan Marian Szkudlarek jest ostrożny i z tym się trzeba pogodzić.
Rzeczą dla mnie szczególną jest fakt, że przez 39 lat żaden burmistrz, naczelnik miasta, czyli krótko mówiąc urzędująca władza, nie pamiętała, a co za tym idzie, nie doceniała olbrzymiej roli Spółdzielni Mieszkaniowej w rozwój Swarzędza. Nie pomagała w rozwiązywaniu problemów tak licznej grupy obywateli, jaką stanowią spółdzielcy. Bardzo więc sobie cenię i do końca mojego życia będę o tym pamiętał i mówił, że to właśnie z inicjatywy pana Mariana Szkudlarka w ostatnim okresie czasu Spółdzielnia Mieszkaniowa i ja osobiście, zostaliśmy uhonorowani najważniejszym odznaczeniem zasłużonego dla miasta, udało się nam też zakończyć wieloletnie spory sądowe. I za to Burmistrzowi oraz Radzie Miasta dziękujemy.
Udział w wyborach powinien być obowiązkiem każdego mieszkańca gminy i naszych spółdzielców. Powinniśmy pamiętać, że głosując na swojego „wybrańca”, sami na siebie przenosimy odpowiedzialność za błędne głosowanie. I wtedy, kiedy coś nie będzie się nam podobało w przyszłości, to pretensje, utyskiwanie i żale możemy kierować tylko do siebie. Zachęcam do wzięcia udziału w wyborach samorządowych, pamiętajmy że od wyboru kandydata, zależy to, jak będzie nam się żyło w Swarzędzu w przyszłości.
Paweł Pawłowski
Prezes Zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej w Swarzędzu